niedziela, 3 listopada 2013

Oko

Oko jest przysmakiem kanibala, twierdzi Tomasz Swoboda. I z miejsca pojawia się Georges Bataille ze swoją Historią oka, powiastką pornograficzną, liryczną i filozoficzną zarazem. Połączenie z gruntu niemożliwe, a jednak... Ociekająca spermą proza jest swego rodzaju poezją. Coś na kształt Henry'ego Millera. 
W zakresie filozofii:
oko, czyli organ doskonały, który umożliwia widzenie, obserwację, tudzież podglądactwo lub - mówiąc łagodniej, mniej natrętnie - podglądanie. Podglądactwo od podglądania dzieli wiele. Pierwsze brzmi jak odrażający nawyk, który należy bez zbędnej zwłoki poddać leczeniu. Drugie jest podniecające i fascynujące. Ta sama ambiwalencja dotyczy oka. Zatem wracając, umożliwia podglądanie, a jednocześnie jest źródłem wstydu. Co więcej, ze względu na swą idealną formę, wywołując najwyższy zachwyt, wywołuje wstręt. Swoboda pisze: "Skrajny urok graniczy ze wstrętem". Bataille pozwala czytelnikowi spojrzeć przez wizjer, podejrzeć to i owo. Reszta go nie interesuje. Czytelnik może się cieszyć, może być podniecony i brandzlować się "oglądając" brandzlowanie lub zwyczajnie się wstydzić. Wybór jednak posiada. Z jakiego by nie skorzystał, musi  stwierdzić, że oko jest prawdziwym przysmakiem. Jest w tym sporo autoerotyzmu.

Niniejszym udostępniam wizjer i w ten lekko przewrotny sposób witam się z czytelnikami. Buty zostawiam na zewnątrz.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz